Czy Polska wyszła już z kryzysu gospodarczego? Czy jest szansa, aby specjalne strefy ekonomiczne pozostały w Polsce po 2026 roku? Rozmowa z Sławomirem Majmanem, prezesem Polskiej Agencji Inwestycji Zagranicznych.
– Uważam, że podjęta przez polski rząd w połowie roku decyzja o przedłużeniu istnienia stref do 2026 roku była jedną z najmądrzejszych, jaką można było podjąć, aby zapewnić ludziom w Polsce pracę. Specjalne strefy ekonomiczne istnieją w całej Europie: od hiszpańskich wysp po Laponię. Nie ma żadnego powodu, aby nagle rezygnować w imię takich trochę teoretycznych zasad wolnego rynku z tego bardzo ważnego instrumentu przyciągania inwestycji i tworzenia nowych miejsc pracy. Kapitału przeznaczonego na inwestycje, po kryzysie jest ciągle bardzo niewiele. O ten kapitał walczą praktycznie wszystkie kraje europejskie, od najbogatszych do najbiedniejszych.
– Czy powinno się zatem stosować coraz większe ulgi, preferencyjne warunki, aby przyciągać kolejnych inwestorów?
– Jedyną ulgą jaką dostaje się funkcjonując w specjalnej strefie ekonomicznej jest zwolnienie z podatku dochodowego. Oczywiście, o ile się ten dochód uzyskuje. Tak więc, aż tyle i tylko tyle. Mniej więcej jedna trzecia inwestycji, które prowadzi Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych jest stosowana w strefach ekonomicznych. To inwestycje bardzo ważne dla nas. Głównie są to inwestycje przemysłowe. Wszystkim nam zależy na projektowaniu na nowo bardzo sensownej mapy gospodarczej Polski. W latach 90-tych w sposób znaczący osłabił się nasz potencjał produkcyjny. Te przemysły, którymi dysponowaliśmy, okazały się mało odporne na warunki gospodarki rynkowej. Strefy ekonomiczne są szansą na ponowną industrializację Polski.
– Co zrobić, żeby Ci inwestorzy po 2026 roku dalej u nas zostali?
– Pomoc publiczna, polega na tym, że my stawiamy warunki. I tym podstawowym warunkiem jest to, że przez pięć lat nie wolno zmniejszyć zatrudnienia nawet o jedno miejsce pracy. Myślę, że my, to przede wszystkim powinniśmy nie szkodzić. Nam wyjątkowo udało się w okresie kryzysu wyrosnąć na europejską potęgę, jeżeli chodzi o napływ inwestycji zagranicznych. Stoją za tym dwa argument: Pierwszym jesteśmy my sami, czyli kapitał ludzki, dobrze wykształceni, lojalni i coraz bardziej wydajni pracownicy za stosunkowo niewielką cenę. Natomiast drugi to pewien magiczny towar, który my mamy, a inne kraje europejskie, mniej szczęśliwe, nie mają. Ten magiczny produkt deficytowy nazywa się stabilność. Inwestorzy, szczególnie spoza Europy, inwestują u nas dla mniejszego ryzyka i stabilności ekonomicznej, finansowej i politycznej.
– Czy Polska jest nadal pogrążona w kryzysie gospodarczym czy jak zapewnia premier już z niego wyszła?
– Jesteśmy krajem, który radzi sobie z kryzysem znacznie lepiej niż większość naszych sąsiadów. Zgodnie z raportem Banku Światowego o Polsce, ostanie lata to najlepsze lata w historii gospodarczej Polski od tysiąca lat. Jesteśmy dumni z tego, że w Polsce zmienił się etos pracy. On jest zupełnie inny w pokoleniu 20-30 latków niż pokoleniu 50-60 latków. Inaczej pracujemy, ale wydajność pracy jest dalej na poziomie 60 procent rozwiniętych krajów europejskich.